Gdy z problemami nie dajesz rady, po prostu wyjedź w Bieszczady!
Tak zrobiła grupa 30 turystów, która 5 sierpnia 2017r. wyjechała na tydzień w jedne z najpiękniejszych gór w Polsce. Aż trudno uwierzyć, że w okresie międzywojennym był to jeden z nagęściej zaludnionych terenów w naszym kraju. Po wojnie wymarły, zapomniany, częściowo zakazany. Dzięki temu do dziś przetrwała tam niezniszczona, dzika przyroda. Mieszkaliśmy w Kalnicy- malowniczej, cichej i spokojnej wiosce skąd codziennie wyruszaliśmy na 4-9 godzinne szlaki.
Przeszliśmy całą Połoninę Caryńską, wędrowaliśmy z Ustrzyk Górnych przez Szeroki Wierch, Tarnicę (najwyższy szczyt Bieszczadów), Halicz i Rozsypaniec do Wołosatego. Wędrowaliśmy szlakiem z Wetliny przez Smerek do Kalnicy i czarnym szlakiem z Cisnej do schroniska PTTK na Jaworcu. W jedyny deszczowy dzień, który nam się trafił zwiedziliśmy Polańczyk i Solinę. Na zakończenie, jak zwykle, nasze utalentowane wszechstronnie turystki przygotowały program artystyczny, który wszystkich rozbawił i rozśpiewał, więc kontynuowaliśmy śpiewy przy ognisku. W drodze powrotnej zwiedziliśmy Muzeum Przemysłu Naftowego im. Ignacego Łukasiewicza, położone na terenie najstarszej na świecie czynnej do dziś kopalni ropy naftowej.
Na podsumowanie naszej bieszczadzkiej wędrówki ktoś stwierdził: Bieszczady to miejsce, do którego chce się wracać i wracać.
ps. cały nasz pobyt odbywał się pod hasłem „Bezpieczne wędrowanie”. Uczestnicy zapoznani zostali na początku z regulaminem wycieczki, zostali poinformowani o sposobach postępowania w różnego rodzaju przypadkach, które mogą się podczas wędrówek przydarzyć (burza, ukąszenia, osłabnięcia, zgubienie szlaku) i sposobach udzielania pierwszej pomocy.
Elżbieta Węgrzynowska[Not a valid template]