Góry zwane Sudeckimi Bieszczadami, tak opisywane są w przewodnikach:
„Rozległe, gęste kompleksy leśne, szczyty o wysokości ok. 1000 m oraz wyludnione szlaki bez trudności technicznych sprzyjają przyjemnym, mało forsownym wędrówkom górskim o każdej porze roku. Już sama droga w góry zapowiada cudowne wędrowanie w spokoju. Najpierw tracisz zasięg, potem kończy się asfalt, a dalej? Dalej jest tylko lepiej!”
Potwierdzamy. Szlaki, którymi wędrowaliśmy to:
- Przełęcz Lądecka – Borówkowa – Wrzosówka – Lutynia – – Przełęcz Lądecka.
- Przełęcz Płoszczyna – Jawornik – Rude Krzyże – Rudawiec – Bielice.
- Stary Gierałtów – Lądek Zdrój.
Wiele emocji dostarczyło śmiałkom penetrowanie Jaskini Radochowskiej, do której podjechaliśmy po przebyciu trasy nr 1.
Bielice, na końcu szlaku nr 2, to malownicza, nietuzinkowa wioska, jedna z najbardziej inteligenckich i międzynarodowych wsi, mieszkają w niej Polacy z obywatelstwem Belgii, Australii i USA. Od czerwca 2002 funkcjonuje z powodzeniem „Uniwersytet w Bielicach” będący cyklem spotkań z ciekawymi ludźmi. Wstęp jest zawsze wolny.
Pierwszy i ostatni dzień ze względu na deszczową aurę poświęciliśmy na zwiedzanie okolicznych atrakcji. Odwiedziliśmy Kamieniec Ząbkowicki gdzie znajduje się monumentalny, neobarokowy zamek Marianny Orańskiej i wysłuchali opowieści o jednej z najciekawszych postaci kobiecych XIX wiecznej Europy. W drodze powrotnej wybraliśmy się do Kopalni Złota w Złotym Stoku- unikatowej atrakcji w skali europejskiej, z jedynym w Polsce podziemnym wodospadem.
Mieszkaliśmy w Stroniu Śląskim , gdzie miłe gospodynie dobrze nas karmiły, a kreatywni uczestniczy wycieczki zadbali o dodatkowe atrakcje.
Oj, działo się! Po naszym wieczorku integracyjnym gospodyni pensjonatu stwierdziła, że przejdziemy do historii, nie tylko ze względu na zaprezentowany program artystyczny, ale również z powodu zostawienia idealnego porządku, co ostatnio rzadko się zdarza.
ps. „Hymn Błądzącego Turysty” nie został odśpiewany, ponieważ przewodnikiem była Gosia, więc nie zdarzyło się iść „dobrym szlakiem, ale w złym kierunku”.
Elżbieta Węgrzynowska