Znacie tę prawidłowość, że podczas wycieczek organizowanych przez PTTK pogoda może być dobra albo bardzo dobra? To po sobotniej wycieczce nasi turyści zdecydowanie mogą potwierdzić, że pogoda może być też aż za dobra 🙂

            Nasi turyści zdecydowanie mogą potwierdzić też to, że zamek w Mosznej to wcale nie zamek, a pałac. Nazwa zamek używana jest zwyczajowo, budowla nigdy nie pełniła funkcji obronnych, a sam obiekt  pełni dziś rolę hotelu. Prawdą jest, że pałac posiada  365 pomieszczeń i 99 wież i wieżyczek, a każda z nich ma swoją nazwę. Do tego niezliczone kolumienki, balustradki, płaskorzeźby, ornamenty, rodowe herby. Kiedy staniemy pod najwyższą wieżą pałacową  i popatrzymy w górę, w jednym z okien ujrzymy… kościotrupa. To świadectwo nieszczęśliwej miłości angielskiej  guwernantki  do  Franciszka von Tiele-Wincklera. Jej duch pod osłoną nocy snuje się po posiadłości w poszukiwaniu sypialni hrabiego. Swoją mroczną historię ma też winda, która dowoziła hrabiego do jego prywatnego apartamentu i do biblioteki. Po jego śmierci winda przestała działać, i do dziś nie udało się jej uruchomić. Wszelkie podejmowane próby renowacji windy kończyły się porzucaniem projektu ze strachu bądź śmiercią konserwatora.

Część turystów wybrała się na rozszerzone zwiedzanie z przewodnikiem trasą, która biegnie od piwnic aż po strych, pozostali samodzielnie zwiedzili 8 dostępnych komnat. Spacerowaliśmy też aleją lipową, niektórzy dotarli również do cmentarza rodziny von Tiele Wincklerów. Oczywiście nie mogło zabraknąć też wytwornej sesji fotograficznej na tle fontanny. Tak, baśniowy pałac w Mosznej z pewnością zasługuje na miano polskiego Disneylandu.

Kolejnym punktem naszej wycieczki była Stadnina Koni w Mosznej, która jest czołowym ośrodkiem hodowli koni sportowych pełnej krwi angielskiej oraz szlachetnej półkrwi. Nasz rewelacyjny przewodnik, Pan Jacek, wprowadził nas w tajniki hodowli koni, zobaczyliśmy stajnie, w których rżeniem witały nas konie, karmiliśmy marchewkami źrebaki, podziwialiśmy ogiery, podglądaliśmy naukę jazdy konnej. Jeśli chcecie poznać niesamowitą historię Bessona i Demony koniecznie musicie odwiedzić to miejsce. Najmłodsi uczestnicy wycieczki – Łucja, Hania i Staś- otrzymali pamiątkowe floo (rozety), które z dumną do końca wycieczki nosili przypięte do koszulek. Musicie też wiedzieć, że powiedzenie „Mieć końskie zdrowie” nijak ma się do bycia silnym i zdrowym. Konie to bardzo delikatne zwierzęta, które często chorują i wymagają szczególnej uwagi.

            Z pałacowych włości przenosimy się do świata sciene-fiction, czyli zaglądamy do Fabryki Robotów. Przy wejściu wita nas autor prac, Pan Sebastian, który opowiada nam o swojej pasji tworzenia stalowych robotów. Materiału do swoich prac szuka na złomowiskch oraz wyorzystuje też inne odpady stalowe przeznaczone do recyklingu. Wszystkie roboty wykonane są ręcznie, największy z nich sięga ponad 3,5 metra, najcięższy waży nawet 900 kg, a do wykonania niektórych modeli Pan Sebastian potrzebował aż 800 godzin! Jak sam przyznał, nie robi żadnych planów ani szkiców, cały pomysł ma w głowie i daje się ponieść fantazji tworzenia. W fabryce powstają nie tylko roboty, ale też stoliki, stołki, podstawki pod książki. Jest to jego pasja, która stała się teraz po prostu jego stylem i sposobem na życie.

            Naszą wycieczkę kończymy spacerem po ogrodzie dendrologicznym w Lipnie, najstarszym arboretum w Polsce. Towarzyszył nam podleśniczy leśnictwa Goszczowice, Pan Bartosz, który przeprowadził dla nas prawdziwą lekcję botaniki. Do ogrodu wchodzimy bramą  niczym z tajemniczego ogrodu. W cieniu starych licznych rododendronów, azali, tulipanowca, ambrowca amerykańskiego, jałowca wirgijskiego, i wielu wielu innych gatunków drzew, słuchaliśmy opowieści o grujeczniku japońskim, którego liście pachną jak pierniki. Podziwialiśmy też azalię japońską, a szczególnie jej niezykłe nieparzyście podwójnie pierzasto złożone liście 🙂 I tak, to prawda, komary towarzyszyły nam podczas całego spaceru, upał i żar lejący się z nieba kompletnie im w tym nie przeszkadzał.

            Dziękujemy serdecznie naszym przewodnikom za ogromną dawkę wiedzy i przyjemności z poznania nowych i niezwykłych miejsc. Wam wspaniali Turyści dziękuję za to, że zawsze mogę na Was liczyć, a każdy wyjazd z Wami to sama radość i uśmiech na twarzy 🙂 Po raz kolejny spisaliście się na medal!
 
Z turystycznym pozdrowieniem
Agnieszka Batura